Chapter 19

Nkechi-32 leży na poszyciu swojego statku, przeglądając pobieżnie ploteczki i listy zapotrzebowania na odzyskane towary zamieszczone w VanNecie. Agu mości się w olśniewającym pierzastym żabocie, przyczepionym do napierśnika Nkechi, i obserwuje złomowiska Rafy za oknem.

– „Poprawione zasady walki w Tyglu to jakaś kpina”, itepe, itede. Te bzdury dostały chyba ze trzysta komentarzy. Jak to w ogóle możliwe? – rzuca, przesuwając ręką na kolejną stronę. – Naprawdę nie ma bardziej gorących tematów?

– Ej, to przecież Szarpany – zauważa Agu, zerkając znad jednego z okazałych naramienników Nkechi.

Strażniczka błyskawicznie się podnosi. Oczy świecą jej się z ciekawości. – Serio? Gdzie?

Przezwisko „Szarpany” nadały wyjątkowo uroczemu i sumiennemu Duchowi, który szukał swojego Strażnika, odkąd tylko sięgały pamięcią. Oczywiście w rzeczywistości nazywał się inaczej, ale miały wrażenie, że to miano do niego pasuje – na przykład o takiej Marze Sov też nie dałoby się mówić, używając wyłącznie jej imienia.

Agu zwraca uwagę Nkechi na lewitującą bryłę żelastwa. Nie da się zaprzeczyć – faktycznie go widać. Przypomina ruchliwą drobinkę, pieczołowicie i cierpliwie przepatrującą powierzchnię odstrzelonego skifu Upadłych.

– Chodźmy się przywitać – postanawia Nkechi, dezaktywując wyświetlacz HUD VanNetu. Podnosi się, prostuje, po czym w stanie nieważkości zaczyna leniwie i w akrobatycznym stylu pokonywać dzielącą ich odległość, skacząc i dryfując pomiędzy stertami rupieci.

– Cześć, kolego! – woła, gdy są już niedaleko. – Co robisz?

Szarpany kończy skanować unoszący się spłacheć betonu i prętów zbrojeniowych, a następnie odwraca się w ich stronę.

– Szukam swojego Strażnika! – świergocze.

– Ekstra. Myślisz, że znajdziesz go w tym kamyku?

– Nigdy nie wiadomo, proszę pani Nkechi Trzydzieści Dwa. Może mój Strażnik jest bardzo malutki.

– Może – zgadza się Nkechi. – Przemyśl jednak, stary, czy nie warto byłoby przy okazji skanować umarlaków. A tak przy okazji, wystrzałowa skorupa. Nowa? – Miała fioletowy kolor w odcieniu Rafy, kwiecisty kształt i srebrne zdobienia.

– Tak! Dokładnie. Dostałem ją w prezencie. I dziękuję bardzo za radę. Już to przemyślałem! Często skanuję zmarłych. Tak jak wiele innych rzeczy. Trzeba być drobiazgowym. – Szarpany z grzecznością kiwa się w miejscu, zupełnie jakby się kłaniał. – A teraz przepraszam na chwilkę! – Odwraca się, by omieść skanerem powyginaną plastal.

Patrzą na niego. Nkechi kręci głową.

– Ech, daj mu spokój – szepcze jej do ucha Agu. – Jeśli przekopie się przez każdy skrawek złomu na Rafie, w końcu kogoś znajdzie. Niebiosa wiedzą, że tu aż się roi od krążących wokół zwłok – i części ciał też…

– Jasne. To samo mówiłyśmy, gdy znalazłyśmy go na Marsie, a to było jeszcze przed Mrocznym Urwiskiem – odparowuje Nkechi.

– W porządku. Wobec tego pamiętajmy o tym i sprawdźmy, co u niego słychać, za kilka miesięcy. Kto wie? Może mu się poszczęści i znajdzie najwspanialszego Strażnika wszech czasów?

– Phi! Przecież to ty znalazłaś najwspanialszą Strażniczkę wszech czasów.