Chapter 7

[Raport z routera szyfrującego VanNetu.]

Błąd. Tym razem z naszej pracy nie powstało nic znaczącego, poza mglistym potwierdzeniem. Być może źle zinterpretowałam wyniki.

[Osobiste notatki, oprawione w pociętą nożem skórę przedstawiciela Roju.]

Tak. Potwierdza moje zainteresowanie. Zachęca mnie. Gdy Ciemność po ciebie sięga, powinieneś zrobić unik. Ale ja go nie robię. To potwierdzenie… ekscytuje mnie. Czy jestem już w jej mocy? Czy to deklaracja zwycięstwa?

Gdy byłam Strażniczką, kiedyś nurkowałam, by zyskać materiały ze starej łodzi podwodnej. Zanurzaliśmy się tak głęboko, że samo powietrze stawało się trujące. Zahipnotyzowani własnym pięknem wpatrywaliśmy się we własne hełmy, upojeni dystansem do świata. Ale gdy się wynurzaliśmy…

Agonia.

Czuję, że ta głębia teraz na mnie naciska. Bolą mnie palce i uszy. Ekscytacja wroga mnie przeraża. Nie potrafi dawać, nie można go skłonić do dawania. Upadli mówią na to „niezwykła zdolność do unikania bycia okradzionym”. Tylko zabiera. Co oznacza to potwierdzenie, poza tym, że coś mi odebrał?

Mój kurs został wyznaczony. Nie powiedziałam Zavali. Zachowałam to dla siebie w nadziei, że pomoże to innym.

[Niewielki odstęp]

Sumeryjska kobieta wreszcie wróciła. Znalazła ogród arkologiczny na Tytanie. A w nim granaty! Granaty do jedzenia są prawdziwe!

Ta Strażniczka jest silna. Ale wielu świeci równie jasno, może nawet jaśniej. Różnicę czyni wytrwałość. Zobaczymy, czy ona wytrwa. Wyślę ją po nasiona granatu.

Nazywa się Enina. Ma białe, niewinne oczy.

Nie porzucę mojej pracy. Nie, dopóki nie usmażę ryżu z granatem i rodzynkami. I dopóki się nie dowiem, co naprawdę nadchodzi.